Moje wpisy

Miniaturka postu

Obdarowujmy się sercem i od serca nie tylko w święta, czyli całoroczny poradnik prezentowy w stylu „slow"…

Słowem wstępu...

Być może pisanie przewodnika prezentowego w lutym wyda się komuś zaskakujące, a nawet dziwne, ale przecież prezenty to nie jest temat zarezerwowany tylko na czas Mikołajkowo - Gwiazdkowy, więc w sumie dlaczego by nie, skoro w okresie przedświątecznym wciągnął mnie wir szalonych porządków i przygotowań...

Zresztą właśnie szczególnie po zakończonym niedawno „sezonie” prezentowym mam dla Was dużo świeżych, aktualnych obserwacji i rekomendacji, więc pomyślałam, iż jest to świetny moment na pisanie takiego „mini poradnika”…

 

Od czego by tu zacząć? 

Nie odkryję Ameryki, jeśli napiszę, iż ludzie generalnie dzielą się na tych, którzy prezenty wybierają starannie, z dużym wyprzedzeniem, robią listy, sprawdzają o czym kto marzy i czego potrzebuje, a następnie przeczesują sklepy w realu i wirtualne w poszukiwaniu tego najlepszego prezentu w najlepszej cenie. To właśnie oni w panice, że już za późno, ruszają na zakupy gwiazdkowe zaraz po Wszystkich Świętych, zelektryzowani pierwszą gwiazdkową reklamą. To właśnie oni - miłośnicy „First Minute”, mistrzowie planowania i organizacji życia, wywołujący poczucie wstydu u przeciętnych zjadaczy chleba, próbujących rozciągnąć dobę chociaż o 5 minut... Nic, tylko podziwiać…

Aha, no i to właśnie ich prezenty pięknie opakowane i przewiązane gustownym surowym sznureczkiem spoczywają elegancko pod pięknie udekorowanym drzewkiem już zaraz po Mikołaju. W tym roku Instagram tonął od tego typu zdjęć sugerujących, że do Świąt, jak do porodu, należy być gotową przynajmniej z miesięcznym wyprzedzeniem, i w pięknie posprzątanym, wystylizowanym świątecznie wnętrzu z ubraną tradycyjnie choinką i wspomnianymi już elegancko spakowanymi prezentami pod drzewkiem, w idealnym makijażu, pięknej sukience (opcjonalnie w bluzie ze świątecznym motywem lub w grubo plecionym swetrze) z uśmiechniętymi, rumianymi dzieciaczkami nic tylko piec pierniczki lub ewentualnie dekorować lukrem piernikowe domki. I tak równo przez cały miesiąc, aż do Świąt, zjadając kolejne czekoladki z adwentowego kalendarza...

Wybaczcie mi te drobne żarty, wynikające z czystej, ludzkiej zazdrości, iż ja sama tak nie potrafię i na początku grudnia jestem jeszcze w głębokim „lesie” ze wszystkim…

Są też oczywiście mistrzowie "Last Minute”, wirtuozi zabieganej rzeczywistości, próbujący „ogarnąć” wszystko i zdążyć ze wszystkim choćby na ostatnią chwilę, choć przyznający, że za każdym razem obiecują sobie, że następnym razem wszystko przygotują duuuużo wcześniej i nie będą musieli się z niczym spieszyć!

Na pewno przedstawicieli obydwu tych grup znacie doskonale i spotkaliście ich osobiście lub w najbliższym otoczeniu… 

Jednak prezent to dużo więcej,niż tyko rzecz, przedmiot, nawet w najpiękniejszym pudełku i z błyszczącą kokardką.

Już od pewnego czasu dzielę „dawanie” na 2 kategorie – prezenty i upominki.

Te drugie to drobiazgi, czasami wpisujące się w dobre wychowanie, zwyczaje, takie jak kwiaty, czekoladki, pachnąca świeczka, coś zupełnie niezobowiązującego, co pomaga nam w prosty sposób podkreślić słowa „dziękuję”, „pamiętam o Tobie”, „chciałem Ci coś miłego przekazać”.

Z prezentami sprawa ma się zupełnie inaczej.

Dawanie prezentów to sprawa na pozór bardzo łatwa, ale w rzeczywistości bardzo wymagająca.

Trzeba kogoś bardzo dobrze znać, aby kupić mu trafiony prezent, dać komuś to czego naprawdę potrzebuje. Sami wiemy ile niepotrzebnych rzeczy „zaśmieca” nam życie, ile miejsca w szafach zajmują przedmioty, których nigdy nie użyliśmy i nie użyjemy, bo po prostu nie są nam potrzebne.

Oczywiście zawsze można je sprzedać, albo przeznaczyć na dobry cel, przekazać potrzebującym, ale nie o tym chciałam tutaj napisać.

Jako ekspert od lifestyle’u rodzinnego J i „gadżetów” na szacownym portalu  Maybe Baby, chciałam przygotować dla Was kilka praktycznych rad, ułatwiających wymyślanie i szukanie prezentów, nie tylko Gwiazdkowych.


Porada nr 1 – szafa…

Warto wygospodarować w szafie, lub innym schowku kawałek miejsca na przechowywanie prezentów znalezionych z wyprzedzeniem. Naprawdę warto to robić! To znaczy warto przy sprzyjającej okazji, kiedy mamy trochę czasu, albo po prostu coś nam wpadnie akurat w oko - idealny prezent dla konkretnej osoby – kupić go i odłożyć . Kiedy nadejdzie odpowiednia okazja będzie jak znalazł – bez stresu i szukania „na siłę”.

Porada nr 2 „nic na siłę”

Bo to jest tak naprawdę największe wyzwanie przy szukaniu odpowiedniego prawdziwego PREZENTU – żeby był trafiony, żeby ucieszył obradowanego, żeby nie był czymś kupionym „bo tak trzeba”, „bo wypada”. Dlatego napisałam wcześniej o wprowadzeniu podziału na „upominki” i „prezenty”. Myślę, że jeśli w danej chwili nie mamy możliwości przygotowania osobistego „prezentu”, to nie warto się tym przejmować, tylko skupić się na fajnym upominku. Kiedyś w przyszłości na pewno to „nadrobimy”. A przecież w upominkach też leży spory potencjał – na przykład dając w prezencie zestaw uroczych słoiczków z konfiturami lub ciekawą herbatę, sprawiamy, że obdarowany za każdym razem sięgając po te konfitury lub pijąc filiżankę gorącego naparu pomyśli ciepło o nas. A gdyby na dodatek konfitury te byłyby naszym własnym domowym wyrobem, to ich wartość emocjonalna rośnie 1000-krotnie…

Porada 3 – prezenty „kolekcjonerskie”

To bardzo ułatwia sprawę – jeśli ktoś ma jakieś hobby lub coś kolekcjonuje, to łatwo wkomponować swój prezent w te upodobania. Można też czasami zapoczątkować swoją „kolekcję”, na przykład dając dziecku myszkę lub króliczka Maileg, można później uzupełniać mu ubranka, czy też inne akcesoria. Mam na przykład przyjaciółkę, która co roku daje mi w prezencie świątecznym jakąś drobną ozdobę choinkową. Po latach przyjaźni mam już spory zbiór, nawet już sentymentalny…

Można się też z bliskimi osobami umówić na formułę prezentową, na przykład jeśli wszyscy w rodzinie lubią czytać, to można ustalić, iż książka będzie zawsze takim bazowym, „bezpiecznym” prezentem na większość okazji.

Ostatnio moja znajoma zainspirowała mnie jeszcze jednym pomysłem związanym z książkami – otóż ma ona w zwyczaju obdarowywać ludzi tylko książkami, które sama przeczytała i uważa, że są warte przeczytania. W prezencie daje książki zarówno nowe, jak i takie, już przez nią przeczytane. W ten sposób dzieli się nie tylko czymś materialnym, ale również czymś emocjonalnym. Nie uważacie, że to fajny pomysł?

Porada 4 – to nie musi być „rzecz”

No właśnie – tak często mówi się o „kupowaniu prezentów”, o tym trąbią wszystkie reklamy w „prezentowych” okresach, że łatwo zapomnieć, iż prezent nie musi być przecież przedmiotem.

Zaryzykuje tu twierdzenie, iż w obecnych czasach często cierpimy na nadmiar przedmiotów, a tym czego nam naprawdę brakuje to bezcenny czas – czas dla siebie, dla innych, dla naszych najbliższych. Słyszałam już dzieci, które wyrażały na głos opinię, iż najbardziej marzą o jednym dniu spędzonym z rodzicem bez telefonu, to znaczy z rodzicem, który poświęca im pełną uwagę, ma czas na rozmowę, słyszy co mówi dziecko, rozmawia z nim i nie odbiera w tym czasie telefonów, nie dzwoni do nikogo, nie pisze sms-ów, nie sprawdza maila, facebook’a, instagrama… Niby proste, ale czy na pewno? Mam przeczucie, że  o takim dniu często marzą nie tylko dzieci…

Dawanie siebie, swojego czasu to dawanie wspomnień, budowanie wspólnych przeżyć. Jeśli myśląc o bliskiej nam osobie zastanowimy się chwilę kim jest ona dla nas, co chcemy wyrazić przez ten prezent, to na pewno łatwo wymyślimy jak mógłby wyglądać taki wspólny „quality time” ofiarowany w prezencie.

Mamy taki zwyczaj z moją przyjaciółką już od kilku lat, że wychodzimy sobie we dwie na wspólną kolację urodzinową. I to jest nasz wspólny prezent dla siebie nawzajem, gdyż zazwyczaj mamy niewiele czasu na spotkania i rozmowy. Jeśli któraś z nas akurat ma prezent dla tej drugiej, to oczywiście jest to miłe, ale nie traktujemy tego jako konieczność, już samo spotkanie, o którym zawsze pamiętamy jest czymś absolutnie dla nas bezcennym.

Polecam Wam gorąco spojrzenie na prezenty od takiej właśnie strony. Nie zapominajmy o biednych i potrzebujących, przyłączmy się do akcji charytatywnych, zorganizujmy szlachetną paczkę, podzielmy rzeczami, których mamy za dużo, nawet pieniędzmi, jeśli możemy, ale jednocześnie zauważmy, posłuchajmy i usłyszmy naszych najbliższych i dajmy nasze serce, czas, uwagę… BEZCENNE…

Na wielu polach zmieniamy styl naszego życia na SLOW – slow food, slow life, hygge, nesting, to określenia, a nawet trendy bliskie coraz większej grupie osób. Prezenty w stylu SLOW doskonale wpisują się w te trendy i potrzebę życia bardziej na jakość, niż ilość, skoncentrowanego bardziej na doświadczaniu, a nie posiadaniu…

Spróbować na pewno warto 

Jednak z założenia jest to sekcja poświęcona „gadżetom”, więc przygotowałam dla Was również kilka moich „żelaznych” sprawdzonych rekomendacji prezentowych na różnie okazje – dla dzieci i nie tylko…

1.      Książki – właściwie doskonały prezent dla każdego, w każdym wieku, wystarczy dobrać odpowiednią. Dla dzieci polecam pięknie wydane, mądre tytuły z wydawnictwa 2 Siostry, pięknie ilustrowane graficznie opowiadania Liść oraz Koszyk, wydane przez Julię Rozumek, zaś dla dorosłych interesujące pozycje z psychologicznej serii autorstwa Jespera Juula, zapoczątkowanej przez kultowe już „Twoje kompetentne dziecko”.

2.      Zabawki kąpielowe Oli&Carol z kolekcji H2Origami – kolejna już kolekcja lubianej hiszpańskiej marki znanej z naturalnych kauczukowych warzyw i owoców. Tym razem proponują nam 3 morskie zwierzaki (żółw, krab i wieloryb) zainspirowane estetyką orgiami. Śliczne, funkcjonalne (nie mają dziurki, więc kochają kąpiele), naturalne a przy tym kupując tę właśnie serię wspieramy ochronę oceanów…

3.      Kosz Mojżesza, wanienka i piankowa mata Shnuggle – super zestaw dla rodziców oczekujących dziecka – każdy produkt osobno to fajny, praktyczny prezent, a wszystkie razem to już naprawdę super komplet!

4.      Lampka Fatboy – lekka, ledowa lampka w klasycznym kształcie, którą kochają i dzieci i dorośli – wystarczy dobrać jeden z kolorowych abażurków, aby mieć swoją ulubioną wersję. Ale z drugiej strony, kto powiedział, że to musi być tylko jeden wzór…

5.      Złote łyżeczki do latte lub herbaty Petite Friture lub deserowe sztućce z kolekcji Merci marki Serax – takie drobiazgi zawsze sprawdzają się idealnie, malutkie śliczne łyżeczki, czy też nożyki zawsze się przydają niezależnie od tego ile ich już mamy… 

6.      Naszyjniczki PopCuties – przesłodkie, jedyny poważny problem to zdecydować się na jeden – dla dziewczynek od 5 do 105 lat… J można kolekcjonować, podobnie jak modowe zegarki Pappwatch marki I like paper!

 

7.      Wazonki i szklaneczki Ferm Living – zawsze się sprawdzą w roli upominku, jak każdy z drobiazg z katalogu Ferm Living pięknie zaprojekowane.

8.      Liewood Design – jeśli na szybko szukacie prezentu dla dziecka to wybierając coś z szerokiej gamy tej marki na pewno traficie w punkt! Ta marka od samego początku podbiła nasze serca! Musicie przejrzeć sami, bo asortyment jest tak szeroki jak fantastyczny!

9.      Pościel Cotton Sweets – polska marka, która zachwyca jakością materiału i szycia. Stworzona z pasją i sercem z najlepszych i najpiękniejszych materiałów. Pięknie udekoruje każdy dziecięcy pokój…

10.   Zestaw „wyprawkowy” Lodger – jeśli Wasi najbliżsi lub przyjaciele oczekują dziecka lub wybieracie się na babyshower, albo z pierwszą wizytą do świeżo upieczonych rodziców, z naturalnych, delikatnych i dopracowanych estetycznie produktów Lodger na pewno przygotujecie wyjątkowy prezent od serca…

11.   Drewniane produkty Little Leaf – zawieszki do smoczka, gryzaczki, stojak edukacyjny Baby Gym – nie trzeba ich specjalnie polecać, po prostu zobaczcie sami i zakochacie się od pierwszego wejrzenia. A do tego idealnie wpisane w trend eco i filozofię Montessori…

12.   Zestaw ubranek niemowlęcych Dear Eco – organiczna bawełna PIMA, cudownie miękka w dotyku, dopracowany każdy szczegół od metki, po napy, wygodny, przemyślany krój, delikatne, śliczne wzorki w gamie bieli i szarości – taki produkt mógł stworzyć tylko wirtuoz kochający dzieci i rozumiejący ich potrzeby. Produkty zaprojektowane i uszyte w Polsce według najwyższych światowych standardów, zarówno medycznych jak i estetycznych.

13.   Lampa Vertigo – pomysł na duuuży super prezent dla wielbicieli designu – w 2 rozmiarach i 6 kolorach, uwialbiana na całym świecie – pasuje prawie do każdego wnętrza i właściwie do każdego pomieszczenia, idealna!

14.   Jedna z ogromenj kolekcji ozdobnych doniczek Serax – wystarczy dobrać do niej kwiatek i mamy prezent ponadczasowy. Ładna doniczka bez kwiatka? W tej wersji można w niej przechowywać różne drobiazgi…

 

Miniaturka postu

Zdrowa szkoła- Rozgrzewające owoce pod bezglutenową kruszonką na chłodniejsze dni

To moja ulubiona propozycja dla małych i dużych. Dzieciom tak przyrządzone owoce często pakuje w lunchboxy do szkoły, a kiedy przychodzą do nas znajomi jest to tzw "must have Cioci Edyty". Możesz wykorzystać jabłka, gruszki, śliwki- co tylko chcesz. Moją dzisiejszą propozycją w związku z obecną porą roku są śliwki- które uwielbiam! Jedynym minusem tej przekąski jest to, że Antek i Amelka zawsze wracają do domu bez łyżeczek, które najprawdopodobniej gubią podczas przerw...



SKŁADNIKI


50 gr cukru pudru ( może być zmielony ksylitol lub cukier kokosowy) 

100 gr (zimnego masła)

100 gr mąki ryżowej

30 gr mąki jaglanej

55 gr mąki kukurydzianej

1 jajko.

500 gr. owoców (śliwki, jabłka, gruszki)


PRZYGOTOWANIE


1. Przygotuj cukier na puder. Możesz zmielić go w mikserze na wysokich obrotach lub maszynce do mielenia kawy.

2. Do cukru pudru dodaj wszystkie rodzaje mąki, jajko oraz zimne, pokrojone na kawałki masło.

3. Teraz czas na wyrabianie ciasta. Najlepiej zrobić to bez użycia rąk, mieszając wszystko dużą łyżką lub krojąc nożem. Masło pod wpływem ciepłych rąk rozpuści się, a przecież tego nie chcemy. 

4. Wyrobione ciasto wsadzamy do lodówki na godzinę ( jak mam mało czasu, to wrzucam je do zamrażalki na 15-20 min) 

5. Pokrojone owoce mieszamy z cynamonem, łyżką miodu, zmielonym imbirem i mielonymi goździkami. Układamy je na posmarowanej blaszce.

6. Od razu po wyjęciu ciasta z lodówki ścieramy je na grubym tarle bezpośrednio na owoce.  

7. Pieczemy 35-40 minut w temperaturze 160 C.


RADA: Jeżeli przygotowujesz ciasto dla znajomych i chcesz aby miało równie kruchy spód- wystarczy podwoić składniki ( bez owoców) i gotowe. Najpierw wyłóż blachę ciastem, ułóż owoce i na końcu zetrzyj kruszonkę :) 

Miniaturka postu

Nie potrzebuje laktatora, będę karmić piersią

Tak często słyszę tę opinię wśród mam kompletujących wyprawkę, że pomyślałam, iż warto przyjrzeć się dokładniej, czy karmiąc piersią potrzebujemy jakieś akcesoria, czy też faktycznie wystarczy pierś i dziecko i… temat pozamiatany.



Do sprawy laktatora wrócę za chwilę, ale zanim napisałam pierwsze zdanie, postanowiłam przygotować sobie do zdjęć jeszcze kilka gadżetów – pomyślałam, że zgromadzenie ich w jednym miejscu i spojrzenie na nie w komplecie bardzo ułatwi mi klarowne rozplanowanie tego artykułu i sprawdzenie co i ile właściwie potrzebujemy, aby wygodnie karmić piersią.

Sama karmiłam moją córkę 2 lata, najpierw z ogromem wątpliwości czy się uda, jak długo dam radę, ja się będę z tym czuła. Pierwszy cel, który sobie postawiłam – 3 miesiące… Czy było łatwo? Na początku tak – gdyż moje dziecko pokochało pierś miłością bezgraniczną, bezwarunkową i bezproblemową, nawet nie wiedziałam kiedy, a już sobie w najlepsze z nią radziła i nie zamierzała nic w tej kwestii zmieniać ani utrudniać.

Ze mną było trochę inaczej – podczas całej mojej przygody z karmieniem zebrałam komplet przeżyć – wysuszone i obolałe brodawki, nawał pokarmu, pierwsze nieudane próby odciągania, nieświadomość, że maść na brodawki warto i trzeba stosować od samego początku i bez przerw, zastoje pokarmu i zapalenia piersi – ale… im dłużej karmiłam tym bardziej odkrywałam, jakie to miłe i przede wszystkim bardzo wygodne. 

Dużo w tamtym czasie podróżowałam z córką, więc możliwość nakarmienia jej w każdym momencie i miejscu bez potrzeby przygotowania pokarmu niesamowicie ułatwiała życie.

Ale, co najważniejsze karmienie piersią było cudownym elementem budowania bliskości z moim maleństwem, czymś czego wcześniej zupełnie nie potrafiłam sobie wyobrazić ani zrozumieć, dopóki tego sama nie poczułam.

Moja przygoda trwała 2 lata i właściwie zakończyła się decyzją mojej córki, która była już całkowicie gotowa, aby odstawić pierś i po prostu któregoś wieczoru powiedziała po prostu „Nieee, jus nieee…” 

Wniosek – cieszę się, że dałam sobie/nam szansę, aby doświadczyć jak to jest naprawdę i to w naszym konkretnym przypadku. To była akurat ta sytuacja, gdzie warto spróbować na własnej skórze, a jak się nie spróbuje to może nas ominąć coś naprawdę fajnego…


Wracając do naszych gadżetów i rzetelnych przygotowań do tego artykułu…

W słoneczne letnie popołudnie pojechałam więc do Muppetshop i z listą wyprawkową w ręku zaczęłam przeglądać co tam mamy na półkach oprócz tytułowego laktatora….

I tu spotkała mnie spora niespodzianka, okazało się, że stosik rzeczy rośnie, a ja dokładam kolejne i kolejne…

Przede wszystkim „koszula najbliższa ciału”… więc zaczynijmy od „ubrań do karmienia” - przede wszystkim staników i koszulek. Karmiące mamy naprawdę mają już spory wybór wygodnych i ładnych koszul i tunik zaprojektowanych specjalnie na potrzeby porodu, pobytu w szpitalu i karmienia piersią. Całe szczęście do przeszłości należą już czasy kiedy miałyśmy wybór między uroczą koszula w różowe słoniki, a jeszcze bardziej uroczym wzorem w żabki, tudzież kwiatowy rzucik rodem wprost z brytyjskiej tapety łazienkowej…

Na rynku znajdziemy zarówno bawełniane piżamy w stonowanych kolorach, jak i wykonane z bambusowej dzianiny delikatne w dotyku i bardzo wygodne na czas ciąży i karmienia piersią tuniki w odcieniach szarości, bieli, czy czerni. Dyskretne i eleganckie, niektóre pakowane w zestawy ze szlafrokiem – mają doskonale przemyślany krój ułatwiający szybkie odkrycie piersi i nakarmienie maluszka. Projektantki (!) nie zapomniały nawet o tak ważnym szczególe jak kieszenie – doskonale przydają się w szpitalu i podczas codziennej krzątaniny w domu. Wyjątkowo lubię w tym obszarze zarówno tuniki Hug Gallery, jak i Francis & Henry, obie marki wymyślone i zaprojektowane od podstaw przez polskie projektantki. W każdej znajdziecie różne kroje i sposoby odkrywania piersi – wystarczy wybrać swój ulubiony.

Karmienie piersią wymaga również wygodnej, dobrze przemyślanej bielizny (takiej jak na przykład skandynawska marka Carriwell) – staników stabilnie podtrzymujących piersi, a jednocześnie nie uciskających i nie powodujących zatorów kanalików. Tutaj również możemy wybierać pomiędzy różnymi sposobami odpinania stanika, jak również pomiędzy wersją bez fiszbin lub z fiszbinami, ale żelowymi – pod wpływem temperatury ciała takie fiszbiny delikatnie, odpowiednio układają się pod piersią, nie powodując ucisków.

A jak już jesteśmy przy stanikach, to oczywiście nie sposób pominąć wkładki laktacyjne, które skutecznie zapobiegają plamom na ubraniach. Jest ich na rynku spory wybór, warto wypróbować rożne – ważne tutaj jest stabilne mocowanie, grubość i chłonność wkładki – są modele jednocześnie bardzo cienkie i super chłonne – i takie właśnie są najwygodniejsze.


Karmić piersią można w kilku różnych pozycjach – siedzących bądź na leżąco – wiele mam bardzo chętnie korzysta ze specjalnej poduszki do karmienia, na której można wygodnie ułożyć niemowlę i odciążyć rękę.

Często jesteśmy w sytuacji, kiedy musimy nakarmić dziecko w miejscu publicznym, albo w obecności innych osób – wtedy bardzo przydatna może być lekka, przewiewna duża bawełniana pieluszka – otulacz, taka jak na przykład marki Lodger. Możemy nią łatwo i wygodnie okryć siebie i dziecko i w pełnej dyskrecji nakarmić maluszka, gdziekolwiek jesteśmy.

Jak widzicie tych akcesoriów – jakżeż przydatnych ułatwiających życie – związanych karmieniem, okazuje się być sporo. Ale wracając do tytułowej kwestii laktatora – przyda się czy też nie przy karmieniu piersią?

W tym temacie jestem w 100% na TAK! A oto kilka argumentów dlaczego:


1. moment karmienia dziecka jest cudowną, wyjątkową chwilą. Warto pozwolić również tacie dziecka cieszyć się tym szczególnym przeżyciem. Jak to zrobić? LAKTATOR…

2. tuż po urodzeniu dziecka wiele kobiet doświadcza tak zwanego nawału pokarmowego – piersi produkują już dużo, a dziecko jeszcze nie potrafi, albo nie może wszystkiego przyjąć – wtedy łatwo o zator i bolesne zapalenie piersi… Co pomoże i przyniesie ulgę przeładowanym piersiom? LAKTATOR…

3. może nie na samym początku, ale trochę później, kiedy nadal chcemy jeszcze wyłącznie karmić piersią bez używania MM, ale potrzebujemy czasami gdzieś wyjść na kilka godzin (nawet przewietrzyć głowę i pogadać z przyjaciółką) i zostawić dziecko pod opieką w domu… Odciągnięty wcześniej pokarm daje nam tę odrobinę elastyczności, kiedy akurat jej potrzebujemy – zarówno w sytuacjach zaplanowanych, jak i nagłych. I znowu to samo… LAKTATOR 

4. i jeszcze jedna sytuacja – najmniej przyjemna, ale przecież zupełnie prawdopodobna, gdyż akurat przydarzyła się konkretnie mi samej – absolutnej fance karmienia piersią…

Otóż może nam się zdarzyć kilkudniowa choroba, wymagająca zastosowania leków, które z kolei wymagają odstawienia dziecka od piersi. Wiele dzieci, tak w jednym momencie absolutnie nie chce przestawić się z ulubionego pokarmu Mamy na MM. Ono naprawdę smakuje po prostu inaczej…

Przy wykorzystaniu laktatora można śmiało regularnie „bawić się” w chomika i robić zapasy pokarmu zamrożonego w specjalnych woreczkach w zamrażalniku. Przy odpowiednim zapasie można dziecko nawet na kilka dni karmić naturalnym pokarmem butelką, a swój pokarm podczas przyjmowania leków odciągać laktatorem i wylewać. W ten sposób dziecko nadal jest karmione wyłącznie pokarmem Mamy, a Mama jest w stanie utrzymać laktację. 

Ten LAKTATOR to jednak prawdziwy Przyjaciel karmiącej mamy…


I jeszcze jeden ostatni gadżecik na koniec, zupełny drobiazg – w kontekście tego co napisałam na temat laktatora.

Warto od samego początku uczyć dziecko picia z butelki – po prostu samej umiejętności. Wbrew pozorom akurat kiedy MUSIMY podać dziecku coś z butelki w jakiejś nagłej sytuacji, wtedy może okazać się, że maluszek nieprzyzwyczajony do smoczka nie będzie umiał, albo po prostu chciał pić w ten sposób.

I klops… Stres, niepotrzebne nerwy…

Karmienie piersią jest ogromną wartością, radością i wyjątkową sprawą po prostu, tu nie ma żadnych wątpliwości, ale zawsze warto patrzeć szerzej i być przygotowaną na różne sytuacje które mogą się zdarzyć. 

A wiedza o dostępnych, przydatnych gadżetach po prostu bardzo ułatwia życie… 


Wracając więc do tytułu dzisiejszego artykułu – otóż „TAK, karmię piersią, dlatego laktator mam zawsze pod ręką!”




Ewelina Gawlik – mama Nadii, projektantka wnętrz i specjalista w dziedzinie marketingu.
Jako właścicielka Muppetshop, znanego i lubianego butiku z tzw. „lifestyle’m rodzinnym“, od lat wyznacza trendy na rynku dziecięcym, tworzy i wprowadza na rynek innowacyjne produkty dla rodziców i dzieci oraz kompleksowo doradza rodzicom oczekującym dziecka w wyborze wyprawki.
Bliska jest jej teoria Marii Montessori, wierzy, że kompetentne i szczęśliwe dziecko wyrasta na szczęśliwego dorosłego człowieka.
Kocha podróże, design i dobrą kuchnię. Na łamach Maybe Baby dzieli się z czytelnikami informacjami o ciekawych i przydatnych produktach dla dzieci oraz projektowaniu wnętrz dla dzieci.

Miniaturka postu

Jestem w ciąży... I co dalej? (UWAGA! Artykuł zawiera treści feministyczne!)

Radość, niedowierzanie (to się naprawdę już wydarzyło!), milion pytań i wątpliwości w głowie... Jak się przygotować, co kupić i kiedy....

Gdyby na Olimpiadzie była dyscyplina „planowanie i organizacja“, jestem pewna, że byłaby zdominowana przez kobiety.

Jesteśmy absolutnymi Mistrzyniami świata w planowaniu i układaniu życia, począwszy od spraw najdrobniejszych, a kończąc na zarządzaniu dużymi projektami. W wielu przypadkach małę bohaterki i menedżerki codzienności pozostając w cieniu dzierżą w swoich dłoniach stery życia rodzinnego od pierwszego dzwonka budzika po ostatnią bajkę na dobranoc.


Nie ma tu miejsca na niepotrzebną skromność, powinnyśmy byc z tego dumne, mówić o tym głośno i doceniac się nawzjem.

Kobieca głowa to najbardziej zaawansowany cyber planner ogarniający w najdrobniejszych szczegółach wszystkie terminy, zajęcia, spotkania, łącząc je z niuansami emocjonalnymi swoich najbliższych, oraz doskonale opracowanymi metodami realizacji wszystkich zadań mimo piętrzących się przeszkód. Jednym słowem - MISTRZ, CYBORG, MAGIK, SUPERMAN (a nawet WOMAN)!

Aby sprostać takim wyzwaniom, nasze SUPERBOHATERKI potrzebują jednak pewnych narzędzi w postaci kalendarzy, list, notesów.

NIe może więc dziwić fakt, iż również do przygotowań wyprawkowych Kobiety podeszły metodycznie i stworzyły listy niezbędnych zakupów, przydatnych rad, informacji, czy też kontaktów do specjalistów.

Takie listy krążyły od zawsze i nadal są przekazywane w kobiecym gronie jak wiedza tajemna. Jak bardzo są ważne i przydatne, wie każda mama, która na pewnym etapie ciąży odkryła ich istnienie.

Ja sama pamiętam swoją radość i ulgę, kiedy przyjaciółka wysłała mi listę wyprawkową z praktycznymi komentarzami co, z czym i do czego oraz wskazówkami gdzie co mogę kupić. Dostałam potem drugą listę, bardzo różną od tej pierwszej i rozpoczęłam etap odwiedzania różnych sklepów, szperania i wyszukiwania w sieci oraz decydowania co będzie najlepsze i najbardziej przydatne właśnie dla mnie. Było to 7 lat temu i pamiętam, że musiałam się mocno nachodzić, aby wszystko zobaczyć, porównać i wyszukać fajne rzeczy i marki. 

Od tamtego czasu polski rynek rozwinął się niaprawdopodobnie – weszły nowe marki, produkty, zmieniła się estetyka produktów dla dzieci, a nawet wyrosły zupełnie nowe kategorie produktowe. Sama mialam w tym czasie przyjemność odkryć i wprowadzić, do Polski, a nawet zaprojektować nowe piękne i praktyczne rzeczy dla mam i maluszków.


W pewnym momencie postanowiłam stworzyć własną autorską listę wyprawkową opartą o doświadczenia moje, moich przyjaciółek, dziesiątki rozmów z rodzicami oraz doświadczenie na rynku produktów dziecięcych. Wybierając produkty i marki starałam się, aby spełniały 3 ważne kryteria - jakość, funkcjonalność oraz design. To ostatnie to oczywiście sprawa bardzo indywidualna, ale to w końcu autorska lista, więc musiała być trochę subiektywna i ‚w moim stylu’ :) 

To co istotne i niesubiektywne to podział listy na przejrzyste kategorie, np. ‚spacer i podróż’, ‚sen i wypoczynek’, czy też „kąpiel i pielęgnacja’. Dzięki temu lista może być wygodnym przewodnikiem zakupowym i pomaga podzielić przygotowania na kilka tematycznych etapów.

W ten oto sposób rodzice oczekujący dziecka z przejrzystą broszurką w ręku mogą właściwie w jednym miejscu skompletować całą wyprawkę wraz z wózkiem, a nawet zaprojektować pokój dla dziecka, otrzymując przy tej okazji wiele dodatkowych cenných informacji i porad.


Okazało się, że nie tylko Mamy uwielbiają taki uporządkowany i zaplanowany sposób Wielkich Przygotowań, ale przede wszystkim Przyszli Ojcowie z radością przyjmują informację, iż nie muszą uczestniczyć w maratonie wyprawkowym i biegać od sklepu do sklepu. Listę Wyprawkową traktują chyba trochę jak instrukcję obsługi projektu „Maluszek“, a przecież tak bardzo jak Kobiety kochają planowanie i kalendarze, tak bardzo Mężczyźni czują sie komfortowo z instrukcją obsługi w ręce. 

I... cała Rodzina szczęśliwa! ;-)


W kolejnych artykułach przyjrzymy się po kolei poszczególnym kategoriom Listy Wyprawkowej, rozpoczynając od gadżetów wspierających karmienie oraz kategorii wózkowo-fotelikowej...





Ewelina Gawlik – mama Nadii, projektantka wnętrz i specjalista w dziedzinie marketingu.
Jako właścicielka Muppetshop, znanego i lubianego butiku z tzw. „lifestyle’m rodzinnym“, od lat wyznacza trendy na rynku dziecięcym, tworzy i wprowadza na rynek innowacyjne produkty dla rodziców i dzieci oraz kompleksowo doradza rodzicom oczekującym dziecka w wyborze wyprawki.
Bliska jest jej teoria Marii Montessori, wierzy, że kompetentne i szczęśliwe dziecko wyrasta na szczęśliwego dorosłego człowieka.
Kocha podróże, design i dobrą kuchnię. Na łamach Maybe Baby dzieli się z czytelnikami informacjami o ciekawych i przydatnych produktach dla dzieci oraz projektowaniu wnętrz dla dzieci.


Miniaturka postu

Ach śpij Kochanie

A może „śpij, śpij, będziesz wielki“... Albo „jak dzieci śpią to rosną“...

Przysłów, powiedzeń, a nawet piosenek związanych ze spaniem jest naprawdę mnóstwo. Pokazuje to wyraźnie jak ważną sprawą w naszym życiu jest dobry, zdrowy sen. Przesypiamy około połowy swojego życia, niemowlęta większość doby spędzają śniąc słodkie sny. 

Można śmiało powiedzieć, że nasze życie kręci się wokół spania ;-)))

Nawet specjalna kategoria muzyczna, czyli nierozerwalnie kojarzone z dzieciństwem kołysanki, jest dedykowana właśnie dokładnie ZASYPIANIU!

Aczkolwiek, trzeba przyznać, że sen dziecka już niejednemu rodzicowi spędził sen z powiek...

Właściwie od tego wszystko się zaczyna – pierwsze łóżeczko, czy też miejsce do spania dla maluszka to bardzo ważny wybór dla przyszłych rodziców.

Wybierając łóżeczko, kierujemy się przede wszystkim jego rozmiarem i wyglądem – sprawdzamy czy zmieści się w zaplanowanym miejscu i czy będzie stylistycznie pasowało do wymarzonego kącika, czy też pokoju dziecięcego.

Zupełnie niedawno przebojem weszło do Polski rozwiązanie dobrze znane i lubiane na przykład przez brytyjskich rodziców, czyli tak zwany „kosz mojżeszowy”.

Dlaczego również polscy rodzice tak bardzo pokochali ten koszyk?

Zastanówmy się przez chwilę, albo przypomnijmy sobie co jest najważniejsze dla rodziców w pierwszych miesiącach życia dziecka? Właściwie już Matka Natura tak ukształtowała matczyne hormony, że potrzebujemy mieć nasze niemowlę cały czas bardzo blisko, albo przynajmniej w zasięgu wzroku i słuchu – gdziekolwiek poruszamy się po domu czy mieszkaniu, nie chcemy spuścić maluszka z oczu nawet na chwilę.

Nie bez powodu pierwsze 3 miesiące życia dziecka nazywane są często „4-tym trymestrem ciąży” – ogromnej fizycznej, sensorycznej bliskości potrzebują zarówno niemowlę jak i mama, wcześniej złączeni ze sobą nierozerwalnie przez całe 9 miesięcy. Dlatego dziecko praktycznie cały czas potrzebuje doznań, które pamięta z wcześniejszego etapu życia – otulenia, kołysania, a nawet stałych wytłumionych dźwięków. Mama zaś, która z czułością głaskała, poklepywała i odruchowo dotykała zaokrąglony brzuszek w czasie ciąży, już po urodzeniu maluszka nadal ma potrzebą stałej „kontroli” nad sytuacją, żeby chociaż zerknąć, posłuchać, czy śpi spokojnie, czy oddycha, wziąć na ręce, kiedy tego potrzebuje.

Pamiętam, że sama miałam takie uczucie, że chciałabym właściwie bez przerwy trzymać moje dziecko na rękach albo leżeć koło niej. 

Jednak w większości przypadków jest to po prostu niemożliwe – przecież najczęściej czekają na nas, może ograniczone, ale jednak wciąż wymagające swobody poruszania się, obowiązki domowe, a nawet po prostu zwykłe codzienne czynności, takie jak przygotowanie posiłku, pójście do łazienki, czy też zabawa ze starszym dzieckiem.

Możemy sobie łatwo wyobrazić jak wygodnie jest mieć wtedy lekki kosz z uchwytami, w którym dziecko może spokojnie spać w zdrowej płaskiej pozycji, a my możemy przenieść je ze sobą w dowolne miejsce.

Taki kosz to również doskonałe „pierwsze łóżeczko” na nocne spanie. Ustawiony bezpośrednio przy łóżku mamy sprawia, że znowu – maluszek jest w zasięgu wzroku i słuchu rodziców, ale nie śpi z nimi w jednym łóżku, więc nie muszą się obawiać, że go przypadkowo przycisną podczas snu. No i co najważniejsze – po nocnym karmieniu nie musimy już wstawać, tylko przekładamy dziecko do kosza stojącego przy łóżku i zasypiamy dalej, a jest to prawda ogólnie znana, iż w tym okresie każda minuta snu jest na wagę złota!

Dlaczego niemowlęta lubią kosze mojżeszowe? 

Prawdopodobnie za 2 rzeczy, o których już wcześniej pisałam – ograniczoną przestrzeń i poczucie „otulenia” – kosz jest bowiem mniejszy niż klasyczne łóżeczko i daje poczucie bezpiecznego odgrodzenia od nowego wielkiego świata. Ten świat dziecko z radością poznaje i odkrywa, dzięki czemu rozwija się prawidłowo, jednak w „4-tym trymestrze” ciąży lubi jeszcze dość często od tego świata odciąć się w bezpiecznej, ograniczonej przestrzeni, przywołującej wspomnienie kojącego, cudnego brzuszka mamy…

Druga ważna rzecz to kołysanie – jak odkryli jakiś czas temu naukowcy kołysanie dziecka „przód-tył” czyli w linii „główka-nóżki”, czyli tak jak naturalnie było kołysane w brzuchu mamy podczas jej poruszania się, bardzo korzystnie wpływa na rozwój dziecka, zarówno fizyczny, jak i umysłowy oraz emocjonalny.

Kosz mojżeszowy Shnuggle, o którym dzisiaj piszę, ma możliwość ustawienia na bujanym stojaku – dzięki czemu w mgnieniu oka można go przekształcić w kołyskę, bujaną delikatnie w kierunku „przód-tył”.

Kiedy mamy już zaspokojone 2 ważne potrzeby „4 trymestru”, możemy zastanowić się nad trzecim elementem – czyli słuchem i dźwiękami.

Wielu rodziców zauważa ze zdziwieniem, iż kompletna cisza nie pomaga niemowlętom w wyciszeniu się, a wiele dzieci wręcz dużo łatwiej i szybciej zasypia przy pewnych delikatnych „szumiących” dźwiękach. 

Zupełnie intuicyjnie, od zawsze rodzice podczas usypiania dzieci nucili im kołysanki, koili łagodnym głosem, a nawet używali magicznego „Szszsz…, szszsz…” chcąc uspokoić płaczące niemowlę.

Badania pokazały, że taki delikatny szum jest bardzo potrzebny niemowlętom po urodzeniu i działa bardzo uspokajająco.

Dlaczego?

Okazuje się, że w brzuchu mamy wcale nie jest cicho – słychać krew przepływającą przez pępowinę, bicie serca mamy, ruchy perystaltyczne jelit… Natężenie dźwięku jest czasami większe niż przy włączonym odkurzaczu! Jednak uszy maluszka są chronione przez płyn, maź płodową i grubą błonę bębenkową. Dziecko słyszy więc rodzaj delikatnego szumu, połączony z wytłumionymi dźwiękami dochodzącymi z zewnątrz – wiemy z badań i doświadczeń rodziców, że potrafi mocno reagować na głosy rodziców, czy też ulubioną muzykę…

Nic więc dziwnego, że nawet już po urodzeniu część dzieci może nadal bardzo lubić ten rodzaj dźwięków, czy też „szumów”, do których było przyzwyczajone podczas etapu prenatalnego.

Oprócz kołysanek, muzyki, czy też własnego głosu, na pomoc rodzicom podążyli twórcy tak zwanego „szumiącego misia” Whisbear. W miękkiej przytulance w kształcie tradycyjnego misia zamknęli „szumiące serce” – czyli mechanizm pozwalający zaserwować niemowlęciu odgłos przypominający bicie serca, czy też specyficzne szumy o odpowiedniej barwie i natężeni

Wielu rodziców sprawdziło i doceniło „magiczną” moc Whisbear’a , dlatego brązowy miś stał się jednym z ulubionych gadżetów zarówno mam jak i tatusiów szukających sposobu na uspokojenie „koncertującego” szkraba…

 

Jak to bywa z dziecięcymi „gadżetami”, do tych bardzo racjonalnych i funkcjonalnych, jak właśnie kosz Mojżesza Shnuggle możemy dobrać jeszcze kilka fajnych dodatków i ozdób, nawet zupełnie dla przyjemności „shoppingowania” tych wszystkich słodkich maluszkowych rzeczy – na przykład miękkie, pastelowe kołderki Cotton Sweets w malutkim rozmiarze dedykowanym właśnie do mojżeszowych koszy, przywieszki i pierwsze zabaweczki, takie jak na przykład drewniane Little Leaf, czy też zaprojektowane w delikatnym skandynawskim stylu Liewood Design….

 

Życzę Wam więc jak najwięcej spokojnie przespanych nocy Waszego maluszka, bo przecież dobrze wiemy, że spokojna noc dziecka to parę miłych godzin snu dla jego Dzielnych Cudownych Rodziców. Śpijcie dobrze Kochani! Karaluchy pod poduchy, szczypawki do zabawki, idzie niebo ciemna nocą, gwiazdy w koszyczku, kołysanki, utulanki itd., itd…

 

A już niebawem zapraszam Was do mojego kolejnego wpisu, tym razem na temat budowania odporności u dzieci.

 

Foto: @nanuszka

 

 

Ewelina Gawlik – mama Nadii, projektantka wnętrz i specjalista w dziedzinie marketingu.
Jako właścicielka Muppetshop, znanego i lubianego butiku z tzw. „lifestyle’m rodzinnym“, od lat wyznacza trendy na rynku dziecięcym, tworzy i wprowadza na rynek innowacyjne produkty dla rodziców i dzieci oraz kompleksowo doradza rodzicom oczekującym dziecka w wyborze wyprawki.
Bliska jest jej teoria Marii Montessori, wierzy, że kompetentne i szczęśliwe dziecko wyrasta na szczęśliwego dorosłego człowieka.
Kocha podróże, design i dobrą kuchnię. Na łamach Maybe Baby dzieli się z czytelnikami informacjami o ciekawych i przydatnych produktach dla dzieci oraz projektowaniu wnętrz dla dzieci.

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Miniaturka postu

Kąpiel niemowlęcia – pielęgnacja czy zabawa?

Gdyby ktoś zadał Wam pytanie o 3 najważniejsze słowa związane z narodzinami dziecka, co przyszłoby Wam do głowy? Zrobiłam niedawno taki mały test na sobie i kilku zaprzyjaźnionych rodzicach. Od razu wyjaśniam, iż nie chodziło o emocje, a raczej sprawy organizacyjno-pielęgnacyjne związane z pojawieniem się małego człowieka z jego wielkim nowym wszechświatem i potrzebami.

W sumie odpowiedzi okazały się dość podobne i łatwe do odgadnięcia. 

Pierwszą rzeczą, która wzbudza w nas dużo emocji, zarówno radości jak i niepokoju, jest sam PORÓD - naturalny, czy cesarka, rodzinny, czy bez partnera, pierwsze przywitanie z dzieckiem... Zaraz potem myśli zaprząta KARMIENIE niemowlęcia – pierś, czy mleko modyfikowane, jak długo, jakie przełożenie ma to na zdrowie dziecka? 

No i trzeci temat, w który z reguły bardzo mocno zaangażowani są zarówno mama jak i tata, nawet z przewagą postrzegania tej sprawy jako „męskiej kompetencji“ ;-)

Mowa oczywiście o KĄPIELI i zbudowanych wokół niej teoriach, dyskusjach, przekonaniach.


W wielu domach zaraz po narodzinach dziecka, a nawet jeszcze przed nimi odbywa się poważna rozmowa, wręcz narada rodzinna - o której i KTO będzie kąpał Małego Człowieka. 

W wyniku odwoływania się do tradycji, powoływania na uznane autorytety położniczo-wychowawczo – rozwojowe, zostaje wyznaczona magiczna Godzina Zero, od której wydaje się zależeć rozwój, szczęście i przyszłość nie tylko śpiącego na razie słodko maluszka, ale również całej na nowo zreformułowanej Rodziny....


Często zapada decyzja o wyznaczeniu Taty do tej poważnej roli, aby dać mu przestrzeń do budowania osobistej relacji z dzieckiem. A poza tym w końcu to on właśnie rozporządza odpowiednio mocnym, stabilnym umięśnionym przedramieniem, co pozwala mu bezpiecznie utrzymać mokre, śliskie od olejku niemowlę w wanience...

Aaa, nie zapominajmy o pierwszych tygodniach, kiedy to jeszcze nie wolno moczyć w kąpieli pępka, zanim nie wyschnie i sam nie odpadnie. Taka kąpiel w pierwszych dniach i tygodniach to naprawdę spore wyzwanie, które spędza sen z powiek, szczególnie przy pierwszym dziecku...

W innym modelu kąpiel to „projekt“ zespołowy – jedno z rodziców trzyma dziecko (jedna ręka pod pupką, a druga ręka podtrzymuje główkę), zaś drugi rodzic myje maluszka, a następnie przekłada do wycierania i owijania.

Grube książki i bardzo mądre artykuły rozpisują się szeroko na temat nieocenionych zalet kąpieli oprócz tej najbardziej oczywistej, czyli codziennego wyszorowania na błysk delikatnych słodkich stópek i innych szalenie wybrudzonych części ciała Maleństwa.

W tym miejscu pojawia się obrazoburcze pytanie, podważające uświęcone tradycją zasady – czy aby na pewno codzienna kąpiel jest faktycznie koniecznością? I czy musi odbywać się zawsze o tej samej godzinie, najlepiej w tym samym miejscu, choćby Mama z Tatą słaniali się ze zmęczenia, a Dziecko właśnie cudnie zasnęło ukojone zapachem Matczynej piersi?


Kochani przede wszystkim powiem coś, co być może słyszeliście, a może i doświadczyliście już i sami zauważyliście – 

Dzieci to Ludzie tylko, że w mniejsi!

Już Maria Montessori wiele lat temu wpadła na tę myśl i podzieliła się nią ze światem, osiągając dzięki takiemu myśleniu spektakularne rezultaty w wychowywaniu i rozwijaniu dzieci.

Dzieci to mali Ludzie, a każdy człowiek jest inny i co innego lubi. Dlatego jedni nie wyobrażają sobie łazienki bez dużej wygodnej wanny, a inni wolą szybki regenerujący prysznic rano, zaraz po obudzeniu...

Niektóre niemowlęta faktycznie lubią zanurzanie w ciepłej wodzie i relaksują się w kąpieli już od pierwszych dni życia. Są też takie maluszki, które drą się w niebogłosy, jak tylko zostaną rozebrane i choćby najmniejszy paluszek dotknie wody, co więcej kontynuują ten koncert przez cały czas trwania wieczornych ablucji.


I tu chciałabym podzielić się z Wami historią, która uratowała mój spokój i radość pierwszych tygodni i miesięcy macierzyństwa. Od zawsze byłam typem „rannego ptaszka“, urodziłam się o 5:50 rano i tak mi zostało – rano mam full energii, a wieczorem padam, zamykam oczy i zasypiam w 5 minut, najchętniej zaraz po „dobranocce“... ;-)

W takiej sytuacji, jak zapewne potraficie zgadnąć,, „projekt kąpiel Maleństwa“ serwowany po powrocie męża z pracy i wspólnej kolacji to było coś, co kojarzyło mi się raczej z dużym wysiłkiem i obowiązkiem, a nie radosnym doświadczaniem bliskości z moją maleńką córeczką.

Wtedy właśnie miałam okazję spotkać się i porozmawiać z moją cudowną doulą, Gosią Borecką, która uświadomiła mi, że kąpiel dziecka przede wszystkim nie musi odbywać się codziennie,, a po drugie niekoniecznie wieczorem. 

Dziecko można wykąpać O KAŻDEJ PORZE DNIA, kiedy akurat jest nam wygodnie, mamy ochotę, albo co najważniejsze dziecko jest w odpowiednim momencie i nastroju.

Od tej pory najczęściej kąpałam Nadię rano, kiedy sama miałam na to mnóstwo sił i ochoty, a i ona wydawała się bardziej zadowolona i gotowa na takie aktywności właśnie o tej porze.

Nie kąpałam jej też codziennie, ponieważ wiem, iż szczególnie u małych dzieci, skóra jest bardzo delikatna, ochronna warstwa mikroflory bakteryjnej dopiero się tworzy i rozwija, więc warto ją chronić. 

Możemy to robić ubierając i owijając dziecko wyłącznie w naturalne materiały, używając do mycia delikatnych olejków i emolientów, czy też unikając mocnego pocierania skóry podczas osuszania po kąpieli. Ale można też zmniejszyć nieco częstotliwość kąpieli i w taki właśnie prosty sposób zadbać o warstwę odpornościową na poziomie skóry, szczególnie w pierwszych tygodniach życia dziecka.


Wracając do indywidualnych upodobań i preferencji, zarówno dziecka, jak i naszych własnych, 

warto poszukać własnego ulubionego sposobu na kąpiel i oswajanie maluszka z wodą, tak , aby sprawiała ona wiele radości i przyjemności obydwu zainteresowanym stronom…

Wspólna kąpiel w wannie z niemowlęciem leżącym wygodnie w ramionach rodzica, a nawet wspólny prysznic z maluszkiem przytulonym w ramionach – możliwości jest naprawdę mnóstwo….

Wracając jednak do pytania postawionego na samym początku – czy kąpiel niemowlęcia to bardziej pielęgnacja, czy też zabawa?

Tak jak już wspomniałam wcześniej, wszystko zależy od upodobań dziecka, wieku maluszka, jak również konkretnych okoliczności.

W pierwszych miesiącach to jednak najczęściej bardziej pielęgnacja niż zabawa, im dziecko starsze, im ciekawsze świata i otwarte na większą ilość impulsów, tym więcej przyjemności sprawiają mu zabawy w wodzie.

Jest nawet wiele miejsc, które proponują zajęcia pływania dla niemowląt już od 6 tygodnia życia – to dopiero jest super zabawa, zwłaszcza, że „ćwiczenia” obejmują również prawdziwe NURKOWANIE!!!


Jeśli chodzi o samą kąpiel i związane z nią akcesoria produktowe (bo przecież w sumie o tym miałam tu pisać ;) to trzeba przyznać, że w ciągu ostatnich kilku lat oferta rynkowa bardzo się rozwinęła. Oprócz tradycyjnych, dobrze wszystkim znanych klasycznych wanienek, pojawiło się kilka rozwiązań, bardziej kompaktowych (jak na przykład wiadro), wanienek składanych na płasko, profilowanych w środku, a nawet całych zestawów łączących przewijak z wanienką.

Wszystkie one mają przede wszystkim zapewnić rodzicom i dziecku większy komfort i bezpieczeństwo kąpieli.

Przeznaczone na pierwszy rok życia, są wyjątkowo przydatne w pierwszych tygodniach i miesiącach życia maluszka. Około 6 miesiąca dziecko bowiem zaczyna samodzielnie siedzieć i może zażywać rozkoszy wodnych zabaw po prostu w dużej wannie, a nawet pod prysznicem.


Jednak na samym początku, kiedy jeszcze musimy zapewnić w kąpieli stabilne podparcie pupy i główki dziecka, to często okazuje się, że trochę brakuje nam „trzeciej ręki“.

Z tym wyzwaniem postanowili się kilka lat temu zmierzyć Sinead i Adam, rodzice trójki dzieci, mieszkający w Irlandii, założyciele marki Shnuggle.

Swoje pierwsze dziecko kąpali w klasycznej wanience, drugie w wiadrze, a dla trzeciego zaprojektowali swoją własną wanienkę – taką, w której jeden rodzic, samodzielnie, wygodnie i bezpiecznie może wykąpać niemowlę.

Dno wanienki jest wyprofilowane w taki sposób, iż „asystuje“ osobie kąpiącej maluszka, przytrzymując pupkę, aby się nie zsuwała. Miękki, piankowy tył wanienki, ustawiony podobnie jak plecy fotelika samochodowego, zapewnia oparcie dla plecków, dzięki czemu pozostają nam obydwie ręce wolne do podtrzymania i umycia dziecka.

Wanienka jest lekka i niewielka, dzięki czemu nie zajmuje dużo miejsca i można ją wygodnie przenosić w wybrane miejsce. Do wanienki został również zaprojektowany stabilny stojak, składany na płasko.


Oczywiście kąpiel to nie tylko sama wanienka, ale również wiele funkcjonalnych i pięknych akcesoriów, takich jak ręczniczki, poncza kąpielowe, szlafroczki, zabawki, termometry, myjki, kosmetyki… Ich wybór jest tak szeroki, iż temu tematowi poświęcę już niedługo zupełnie osobny wpis.


I tak oto, temat, który na początku wydawał mi się dość krótki i oczywisty rozpisał się naprawdę szeroko...


foto: insta @_leoniekate




Ewelina Gawlik – mama Nadii, projektantka wnętrz i specjalista w dziedzinie marketingu.
Jako właścicielka Muppetshop, znanego i lubianego butiku z tzw. „lifestyle’m rodzinnym“, od lat wyznacza trendy na rynku dziecięcym, tworzy i wprowadza na rynek innowacyjne produkty dla rodziców i dzieci oraz kompleksowo doradza rodzicom oczekującym dziecka w wyborze wyprawki.
Bliska jest jej teoria Marii Montessori, wierzy, że kompetentne i szczęśliwe dziecko wyrasta na szczęśliwego dorosłego człowieka.
Kocha podróże, design i dobrą kuchnię. Na łamach Maybe Baby dzieli się z czytelnikami informacjami o ciekawych i przydatnych produktach dla dzieci oraz projektowaniu wnętrz dla dzieci.


Miniaturka postu

Dzień Dziecka- bo miłość jest najważniejsza.


Dzień Dziecka powinien być naprawdę wyjątkowy. Ja swój pamiętam doskonale. Każdy. Moja mama co roku obowiązkowo zabierała mnie na nowohuckie Osiedle Centrum, abyśmy mogły nasycić swoje podniebienia owocową galaretką z ręcznie robioną bitą śmietaną. Oczywiście zawsze dostawałam jakiś drobiazg, jednak pamiętam, że celebrowanie tego dnia było dla mnie, małej dziewczynki – najważniejsze i niepowtarzalne. To był również dzień, kiedy mój tato obowiązkowo jechał do budki telefonicznej, aby o godzinie 19.00 zadzwonić do mnie z dalekiego kraju w którym właśnie był na kontrakcie. Wszystko wtedy było magiczne i takie „bardzo moje”; mimo, że nie dostawałam drogich lalek, a jakikolwiek sprzęt komputerowy był poza zasięgiem wzroku.


W dzisiejszych czasach , kiedy tylko wpiszesz w przeglądarkę internetową hasło „Dzień Dziecka” od razu wyskoczy Ci stos reklam z internetowymi sklepami, oferującymi zabawki dla najmłodszych. Wszystkie opisywane są jako właśnie te: jedyne, wyjątkowe i wyśnione dla Twojego dziecka… No właśnie… Pytanie czy faktycznie takie są?! Marketingowcy często wykorzystują takie górnolotne hasła, abyście skusili się i zapłacili parę stówek za drogi gadżet. Przecież każdy rodzic pragnie, aby jego dziecko dostało z okazji jego dnia coś „niepowtarzalnego.” Tymczasem zapominamy, że latorośli najbardziej zależy na Twojej obecności i uwadze. Wtedy i tylko wtedy, faktycznie czuje się wyjątkowa. Chciałabym, aby ten dzień dla Twojego dziecka i Twojej rodziny faktycznie był niepowtarzalny. Oprócz prezentu ,„pierwsze skrzypce” powinny grać Wasze wygłupy, wspólnie

spędzony czas i magia chwili. Przecież o to tak naprawdę chodzi w dniu 1 czerwca.

1. Ahoj przygodo! 


To propozycja dla tych, którzy mogą z łatwością wyskoczyć „ za miasto.” Możesz swojemu najmłodszemu podarować np. namiot do pokoju czy zabawkowy zestaw piknikowy, który wykorzystacie w pierwszej kolejności podczas Waszej wspólnej wycieczki. Możecie jechać nad jezioro, (wtedy mile widziana wędka na ryby) do lasu, czy po prostu rozłóżcie swoje kosze piknikowe ze smakołykami na łące. Na koniec dnia możecie sobie zorganizować kino plenerowe albo ognisko z kiełbaskami. Jeżeli zdarzy się tak, że aura nie dopisze, rozłóżcie namiot od razu w pokoju, zawieście świecące girlandy i poudawajcie trochę, że właśnie jesteście na biwaku w lesie, gdzie dokoła roi się od dzikich zwierząt ;) Zgaście światło, odpalcie latarki i szukajcie groźnych stworzeń!

2. Kuchenne rewolucje dziecięcych pomysłów.

Jeżeli Twoje dziecko jest fanem gotowania i pieczenia możesz podarować mu foremki do ciastek, zabawkowy zestaw garnuszków i naczyń czy mini kuchnię, którą w pierwszej kolejności umieścicie w tej prawdziwej i razem trochę pogotujecie. Możecie przygotować zestaw piknikowy na Wasz późniejszy biwak lub upiec ciasto, którym Twoje dziecko będzie mogło się pochwalić następnego dnia w przedszkolu/szkole. Staraj się nie przejmować tym, że nabrudzicie. Nie stawiajcie sobie ograniczeń, gotujcie, pieczcie co tylko chcecie i oczywiście obowiązkowo, podjadajcie w czasie pichcenia. 

Myślę, że całkiem niezłym pomysłem jest zakup sprzętu kuchennego z którego Twoje dzieci na pewno będą korzystać w przyszłości przy okazji szkolnych spotkań czy rodzinnych imprez. Mam na myśli na przykład maszynkę do robienia lodów, gofrownicę, maszynę do waty cukrowej czy popcornu. Można je śmiało kupić przez internet i to w całkiem przystępnych cenach. Takie wyposażenie kuchni dostarczy Wam kulinarnej rozrywki i jednocześnie będzie rajem dla podniebienia. Wiesz co jeszcze ucieszy Twoje dziecko? Przy okazji „kuchennego” prezentu, zabawcie się w zawody. Zadaj swojemu najmłodszemu jakiś temat np.: „owoce”. Ono będzie zawodowym kucharzem, a Ty „surowym” jurorem oceniającym jego kulinarne poczynania. Moje dzieci uwielbiają tę zabawę i zawsze dostają ode mnie 10/10 


3. Teatr autorski 


Podaruj swojemu dziecku pacynki, teatrzyk cieni, wymarzony kostium, farbki do twarzy, drewnianą scenę i stwórzcie swój teatr. Wybierz którąś z powyższych propozycji i niech to będzie pretekstem do wymyślenia własnej bajki czy sztuki teatralnej. Możecie pomalować buzię i wybrać odpowiednią muzykę, która będzie Wam towarzyszyć podczas spektaklu. Na pewno dodatkowym wyzwaniem będzie, kiedy pod koniec zabawy zaprosicie sąsiadów czy znajomych, aby byli Waszą widownią. Mile widziany kamerzysta  , żeby było co wspominać za parę lat. Zaszalejcie i niech Wasi bohaterowie mają kolorowe tatuaże. Dzieci to kochają





4. Rodzinne opowieści.

Taką rodzinną pamiątkę możecie stworzyć przy pomocy gadżetów takich jak: kolorowy album, piękny pamiętnik, aparat typu Polaroid, mini drukarkę do zdjęć, pisaki, naklejki, kredki, wycinanki, farby. Może Ty masz jakąś swoją pamiątkę, którą możecie wykorzystać. Wierz mi, że to będzie nie tylko niezapomniany czas dla Was, ale za parę lat, również wspaniała pamiątka. Możesz schować stworzony album i podarować go dziecku np. na osiemnaste urodziny.

Co ma się znajdować w takim albumie? Wszystko co tylko chcesz! Wykorzystajcie aparat lub drukarkę i zróbcie zdjęcia z „głupkowatymi” minami. Za pomocą farb odbijcie swoje ręce, kredkami: narysujcie miejsce swoich marzeń i wklejcie do pamiętnika. Możecie także napisać do siebie nawzajem listy, które dołączycie do albumu i za kilka lat zobaczycie co się w nich znajduje. Wszystkie prezenty plastyczne mogą być pretekstem do stworzenia takiej autorskiej pamiątki rodzinnej. Co więcej, zachęcam Was do umieszczenia w pamiętniku tekstu ulubionej piosenki, Waszego wiersza, przepisu kulinarnego, a może zabawnych sytuacji, których byliście autorami w ciągu ostatnich miesięcy. Jeżeli Twoje dziecko posiada dyplomy, odznaki, czy jakiekolwiek inne osiągnięcia; też umieść je w takim stworzonym przez Was pamiętniku. Wierzcie mi, że o tych wszystkich chwilach w dzisiejszych czasach jest łatwo zapomnieć. Niech Dzień Dziecka będzie pretekstem, do wspólnej zabawy, ale i uwiecznienia tych najpiękniejszych chwil w Waszym życiu.




5. Dla chcącego nic trudnego.

Pamiętaj, że każdy kupiony prezent powinien być opakowany w Twoje zaangażowanie i obecność. To jest klucz tego wyjątkowego dnia… Dnia Dziecka. Możesz kupić córeczce maszynę do szycia albo kreatywny zestaw do tworzenia własnych robótek ręcznych. Nie zapomnij jednak wprowadzić jej w ten „babski” świat, bo to właśnie Ty jesteś dla niej największym autorytetem. Jeżeli syn marzy o rolkach lub deskorolce: koniecznie znajdźcie pobliski skatepark lub miejsce gdzie będziecie mogli spędzić aktywnie wspólny czas. Niech to będzie pretekstem, do tego abyście sami spróbowali jazdy na rolkach czy hulajnodze. Stwórzcie rodzinny dream team  W upały zachęcam Cię ( w miarę możliwości) do zabaw ogródkowych  Tworzenia hodowli mrówek, basenowych wygłupów czy zawodów na największą bańkę mydlaną. Najważniejsze powinny być Wasze rodzinne więzi, a prezenty niech będą tylko uzupełnieniem tego tak wyjątkowego dnia w roku, jakim jest właśnie DZIEŃ DZIECKA 


Wszystkiego dobrego od Cioci Edytki #ciociaodwujkapazury 




Miniaturka postu

Pierwszy ciuszek

Czas leci tak szybko, kolejny dzień, miesiąc, rok, od Świąt do Świąt, od wakacji do wakacji. Dzieci rosną jak na drożdżach, tak się mówi...
Kolejne buty za małe, spodenki już za krótkie, a przecież dopiero co kupione. W całym tym szaleństwie czuję się „Łapaczem Chwil“ tyle mogę, a właściwie próbuję zrobić. 


Co jakiś czas w naszym domową, spokojną (no prawie...) atmosferę wkrada się pewien niepokój... 

Armagedon w pokoju mojej 6-letniej córeczki zaczyna znacznie przekraczać granice akceptacji jej Cudownie Wyrozumiałych Rodziców i musimy stawić czoła Generalnym Porządkom!

Jak trudno zabrać się do czegoś takiego wie dobrze każda mama, totalna masakra, trzeba przesegregować za małe ciuszki, ustalić co komu oddajemy, a co zostawiamy „na pamiątkę“, do kogo trafią ukochane zabawki, które muszą ustąpić miejsca tym nowszym i już bardziej ukochanym, lub jak kto woli „doroślejszym“.

Nie mogę powstrzymać się w tym miejscu od małej anegdotki z ostatniego majowego weekendu, kiedy to nasi przyjaciele-sąsiedzi zaprosili nas do wspólnego spędzenia cudownego słonecznego dnia na w ich letnim drewnianym domku pod Warszawą. Na działce porośniętej pięknymi drzewami stoją dwa urokliwe drewniane domy – należące do 2 pokoleń. Babcia Tete, czyli mama mojej przyjaciółki, 86-letnia pachnąca domową szarlotką elegancka starsza pani, zaprosiła moją Córeczkę, lat 6, pachnącą czekoladą i słońcem panienkę do swojegu domku, nie tylko na tą wspomnianą bajeczną szarlotkę i pierogi (ruskie), ale również na drewniany strych pełen zbieranych latami starych mebli, książek i pamiątek. W rogu strychu znajdował się kącik z małymi fotelikami, pełen gier i zabawek. Babcia Tete wskazała ręką i stojąc naprzeciw Nadii powiedziała „O, a tutaj od zawsze bawią się takie właśnie Młode Damy jak Ty“... Na co Moja Bardzo Już Dorosła Córka odparła wydymając usteczka „No ja to taka młoda to nie jestem – mam już 6 lat!!!


Dzieci rosną i zatrzymaliśmy się w kulminacyjnym punkcie, czyli sprzątaniu w pokoju, w którym Moja Miłująca Ład i Harmonię Córka, wychowana w duchu idei Montessori nie chce już przebywać, bo mówi, że nie lubi bałaganu (!!!!), więc z całym koszem zabawek przeprowadza się do salonu...

Oczywiście takie sprzątanie nie oznacza tego, co mogłaby sugerować nazwa, takie sprzątanie to cały Rytuał. Wspólne oglądanie każdej rzeczy, wspomnienia, wspólne decyzje co zostaje „na pamiątkę“...

I właśnie podczas takich generalnych porządków natknęłyśmy się z Moją Bardzo Już Dorosłą Córką na jej Pierwszy Ciuszek – cudne białe śpioszki w rozmiarze 56.

Moja Dorosła Już Córka nie mogła uwierzyć, że kiedyś mieściła się w coś tak maleńkiego, a ja pamiętałam dokładnie, że ten pajacyk był na nią sporo za duży zaraz po urodzeniu... Niemożliwe,...mokre oczy, przytulanie, Łapacz Chwil…

Zupełnie o nim zapomniałam...


I wtedy pomyślałam, że warto napisać o tym Pierwszym Ciuszku, bo przecież od niego właściwie wiele mam rozpoczyna Wielkie Przygotowania i kompletowanie wyprawki.

Wybierając rzeczy dla naszego wyczekiwanego Maleństwa chcemy, aby były śliczne, ale przede wszystkim doskonałe jakościowo i funkcjonalne.

Brzmi prosto i banalnie, ale w rzeczywistości znalezienie takich ubranek wcale nie jest takie łatwe...

W przypadku ubranek dla niemowląt czeka nas wiele dylematów. Szczególnie w przypadku dziewczynek wyjątkowo kuszące są wszystkie sukieneczki, falbaneczki, bluzeczki i inne stylowe dodatki.

Jednak wielu rodziców przekonuje się już po pierwszych dniach przebierania noworodka, iż najważniejsza jest wygoda i łatwość zakładania ciuszka. Na koniec dnia okazuje się, że na pierwsze miesiące najlepiej sprawdzają się klasyczne ubranka zapinane w „kopertę“.

Bodziaki bez rękawków, z krótkim i długim rękawkiem, pajacyki ze stopkami lub bez stópek (tzw, rompersy), spodenki. A do tego czapeczki, rękawiczki niedrapki, śpiworki do spania, kokoniki do otulania noworodków, miękkie buciki i skarpeteczki - to doskonała baza niemowlęcej szafy.

Oczywiście zapinanie w kopertę jest bardzo wygodne, jednak niektórzy rodzice, szczególnie Ci bardziej doświadczeni, świetnie radzą sobie również z ciuszkami wkładanymi przez główkę. 

Na co więc powinniśmy przede wszystkim zwrócić uwagę wybierając komplet ciuszków dla noworodka i niemowlęcia?                                                                                                                                                                                                                                                                                   

                                                                                                                        

                                                                                                                          Najważniejszy jest materiał


Przede wszystkim powinien być w 100% naturalny, bez żadnych sztucznych domieszek.

Naprawdę DA SIĘ wyprodukować ubrania w 100% naturalne, które świetnie trzymają formę i nie niszczą się w praniu!

Udowodniły to na przykład marki Lodger i Dear Eco. Wszystkie produkty wyprawkowe Lodger'a wykonane są z najwyższej jakości oddychającej bawełny hydrofilowej, która doskonale chłonie i odprowadza wilgoć, dzięki czemu skóra dziecka nie poci się i nie przegrzewa. Bawełna Lodger’a jest fantastycznie miękka i delikatna w dotyku i nawet po wielu praniach wygląda doskonale.

Dear Eco zaś to polska marka, która zachwyca dbałością o najdrobniejszy szczegół. Ubranka są szyte ze specjalnej odmiany bawełny PIMA pochodzącej z upraw organicznych w Peru. Dzięki długim włóknom, materiał jest cudownie miękki i delikatny dla skóry dziecka. Biało-szare ubranka oraz akcesoria Dear Eco zachwycają od pierwszego spojrzenia i dotyku.

Ale właściwie dlaczego to takie ważne, czy ta „naturalność” to nie jakaś moda lub fanaberia dzisiejszych czasów?

Kochani, NIE! To nie moda ani żadna przesada!

Naturalne materiały w najlepszy sposób chronią delikatną skórę dziecka, wspierając prawidłowy rozwój mikroflory bakteryjnej na poziomie skóry. Warto w tym miejscu podkreślić, iż najnowsze badania naukowe pokazują, że prawidłowa mikroflora bakteryjna w przewodzie pokarmowym oraz na skórze odpowiada bezpośrednio za odporność dziecka, chroniąc przed alergiami i atopią skórną!

Dlatego koniecznie zwracajcie uwagę z czego wykonane są ubrania i inne tekstylia, które bezpośrednio dotykają skóry dziecka – jest to równie ważne jak sposób żywienia maluszka.

Naturalne materiały to jedna z pierwszych najlepszych inwestycji w ZDROWIE i ODPORNOŚĆ Waszego dziecka!



Co na początek oprócz ubranek?


Już od samego początku na pewno doskonale sprawdzą się śpiworki do spania – z reguły są one rozpinane na zamek lub związywane troczkiem na dole, dzięki czemu łatwo i szybko możemy „odpakować” dziecko do przewijania, a następnie „zapakować” z powrotem w śpiworek, co jest szczególnie cenne podczas nocnego przewijania i karmienia… 

Miękkie, wygodne i funkcjonalne bawełniane śpiworki do spania , zarówno w wersji bez rękawków, jak i z odpinanymi rękawkami, jednokolorowe i we wzorki znajdziecie na przykład w ofercie marki Lodger. Są doskonale przemyślane funkcjonalnie, za co pokochały je tysiące rodziców w całej Europie…


,,Ile tych ciuszków na początek?"


To pytanie bardzo czesto zadają rodzice kompletujący wyprawkę… Na pewno nie za dużo. Dzieci, szczególnie w pierwszych miesiącach rosną bardzo szybko i kolejne początkowe rozmiary wystarczają na ok 2 -3 tygodnie. Dzieci wbrew pozorom nie brudzą się tak mocno, a ubranka mozna szybko przeprać i wysuszyć. 3-5 sztuk z rożnych rodzajów body, spodenek i pajacyków powinno w zupełności wystarczyć w danym rozmiarze. A jeśli okaże się, że to za mało, to przecież w każdej chwili można dokupić, nawet internetowo, przesyłki docierają w 1-2 dni:)



 A co z tym „pierwszym ciuszkiem” ?


Cudowne wspomnienia są absolutnie bezcenne… Koniecznie pamiętajcie o pierwszym ciuszku, wybierzcie go starannie, przeżywajcie radość oczekiwania na Maleństwo, a póżniej schowajcie w bezpiecznym miejscu. Kiedy Wasza pociecha będzie większa na pewno dużo radości i przyniesie Wam wspólne oglądanie tego maleńkiego słodkiego pajacyka, bodziaka, skarpeteczek. Kolekcjonujcie i przechowujcie piękne chwile. Naprawdę warto...




W kolejnym odcinku cyklu przyjrzymy się najnowszym akcesoriom do kąpieli, będzie ciekawie i zaskakująco – zapraszam do czytania i komentowania.
Będzie mi bardzo miło jeśli podzielicie się uwagami pod postem!








Ewelina Gawlik – mama Nadii, projektantka wnętrz i specjalista w dziedzinie marketingu.
Jako właścicielka Muppetshop, znanego i lubianego butiku z tzw. „lifestyle’m rodzinnym“, od lat wyznacza trendy na rynku dziecięcym, tworzy i wprowadza na rynek innowacyjne produkty dla rodziców i dzieci oraz kompleksowo doradza rodzicom oczekującym dziecka w wyborze wyprawki.
Bliska jest jej teoria Marii Montessori, wierzy, że kompetentne i szczęśliwe dziecko wyrasta na szczęśliwego dorosłego człowieka.
Kocha podróże, design i dobrą kuchnię. Na łamach Maybe Baby dzieli się z czytelnikami informacjami o ciekawych i przydatnych produktach dla dzieci oraz projektowaniu wnętrz dla dzieci.

Miniaturka postu

Naturalnie otuleni miłością...

Miłość – magiczne słowo, magiczne uczucie, które stanowi sens naszego życia. Niezależnie od miejsca urodzenia, koloru skóry, stylu życia, to właśnie miłość jest tym czego szukamy, pragniemy, chronimy. Otuleni miłością czujemy się w życiu piękni, ważni, szczęśliwi. I to właśnie bezgraniczną, organiczną miłość chcemy dać dziecku od pierwszych chwil jego życia. 


Kiedy Edyta zaprosiła mnie do swojego zespołu redakcyjnego Maybe Baby ogromnie się ucieszyłam, ale zaraz potem dopadły mnie wątpliwości. Szczególnie jeśli chodzi o pisanie o produktach dla dzieci. Wydawało mi się, że właściwie już wszystko zostało powiedziane, napisane, pokazane po wielokroć. Więc co jeszcze ja mogę wnieść nowego do tego tematu? Od 6 lat jestem mamą i właściwie od tego czasu dużą część mojego życia wypełnia poszukiwanie i tworzenie nowych ciekawych produktów i rozwiązań dla rodziców i dzieci. Zajmuję się tym zawodowo i... prywatnie ;-)  Testuję je, wprowadzam na polski rynek, promuję.  Spotykam się również z parami oczekującymi dziecka, rozmawiam z nimi, doradzam w wyborze wózka i wyprawki, projektuję pokoje dla dzieci.  Daje mi to dużo radości i satysfakcji, mogę powiedzieć, że hobby jest moją pracą i na odwrót. Myślałam więc i intensywnie szukałam pomysłu jak przenieść te moje doświadczenia na papier i zamienić w cykl artykułów w ramach bloga Maybe Baby. 


I wtedy przypomniało mi się zaklęcie, które co wieczór powtarzam przed zaśnięciem mojej córeczce – „Jesteś piękna, mądra, dobra i BARDZO DLA MNIE WAŻNA“. Te słowa, to właściwie klucz i odpowiedź dlaczego zajmuję się tym czym się zajmuję właśnie w taki sposób w jaki to robię. Z zaangażowaniem, radością, satysfakcją. Te słowa odzwierciedlają dokładnie sposób w jaki patrzę na rodzicielstwo. Wiem i wierzę, że miłość i poczucie własnej wartości to najważniejsze rzeczy jakie możemy dać naszym dzieciom. Takie podejście przekłada się przede wszystkim na moje relacje z córką, tą myślą dzielę się z rodzicami, którym pomagam przygotować się na pojawienie się nowego członka rodziny. To spojrzenie w końcu to filtr, przez który wyszukuję, wybieram i rozwijam produkty dla dzieci.

Miłość i szacunek do dziecka i dawanie mu poczucia jak bardzo jest ważne w naszym życiu będą również wątkami przewodnimi w cyklu artykułów, który tu właśnie rozpoczynam. 


Zaczniemy dziś więc od miłości i otulania. 


Dotyk i zapach to właściwie jedne z pierwszych najmocniejszych odczuć dziecka po wyjściu z ciałą mamy na świat. Jeszcze kiedy byłam w ciąży, wspólnie z mężem spotykaliśmy się z naszą cudowną doulą, Małgosią Borecką i rozmawialiśmy jak powitać nasze dziecko na świecie. Pamiętam jej radę, aby przygotować specjalną pieluszkę, w którą bedziemy mogli owinąć nasze dziecku tuż po urodzeniu. Miała być miękka, delikatna, w kolorze różowym lub czerwonym i... pachnąca nami. Dlaczego właśnie tak? Zapach to właściwie sprawa oczywista – noworodek właściwie niewiele widzi, jego wzrok dopiero po pewnym czasie nabierze ostrości, na początku zalewa go po prostu ocean jasności. Zapach więc to najprostszy sposób rozpoznania rodziców. Najbardziej intrygujący był kolor różowy lub czerwony...  Jednak gdy wyobrazimy sobie jak bardzo światło może razić oczka maluszka, który do tej pory przebywal schowany w brzuchu mamy, to rozwiązanie zagadki jest już trochę łatwiejsze. 

Moment porodu oraz pierwsze chwile po nim to właściwie proces przeprowadzenia dziecka na świat, w którym chcemy mu jak najlepiej pomóc.

Okazuje się, że w brzuchu mamy jest ciemno, ale niezupełnie. Światło przenika przez skórę i maleństwo jest przyzwyczajone do stłumionego czerwonego/różowego koloru.  Jeśli więc otulimy i osłonimy je po porodzie pieluszką w takim odcieniu, to damy mu odczucie podobnego otoczenia. Jeśli jeszcze ta pieluszka pachnie rodzicami, do których jest przytulone to komfort i poczucie bezpieczeństwa jest przeogromne... Pamiętam, że skorzystałam z tej rady i wielokrotnie dzieliłam się nia z innymi mamami w ciąży.

Jednak wtedy nie było tak prosto.... 


Znalezienie dużej, miekkiej, naturalnej pieluszki w ładnym odcieniu różu lub czerwieni wcale nie było takie proste.

Oprócz miękkości i koloru zależało mi bardzo, aby był to w 100% naturalny materiał, zdrowy i bezpieczny dla delikatnej skóry mojej córeczki. Pamiętam, że coś wtedy wymyśliłam domowymi sposobami, ponieważ nie znalazłam w sklepach nic odpowiedniego.  

Teraz wydaje mi się niemożliwe, że od tamtego czasu minęło zaledwie 6 lat!

Nie uwierzycie – taki produkt jak otulacz właściwie „raczkował“ na polskim rynku, dziewczyny z La Millou dopiero wymyślały swój pierwszy kocyk, pod którym miała podpisać się „Ta“ Anna Mucha, Muppetshop wprowadził meble dla dzieci rosnące razem z dzieckiem i do tego w szarym kolorze! Tego nie było wcześniej w Polsce... Nieprawdopodobne, że to działo się zaledwie 6 lat temu! 

Dziś rynek wprost tonie w otulaczach różnych firm zagranicznych i polskich w różnych rozmiarach i kolorach.



Wiele z nich jest bardzo ładnych, a i z czasem firmy zaczęły zwracać uwagę i inwestować w jakość materiałów.

Osobiście uwielbiam i zawsze polecam moim przyjaciołom i klientom otulacze marki Lodger. Ich jakość od początku wprowadzenia na rynek biła na głowę wszystkie inne produkty. Wykonane w 100% z najwyższej jakości podwójnej, naturalnej bawełny, nie mając żadnego dodatku sztucznych składników są absolutnie miękkie, delikatne i elastyczne.  Materiał, z którego są wykonane to niezwykle chłonna dzianina bawełniana, której splot zapewnia tak zwane właściwości hydrofilowe, czyli w bardzo wysokim stopniu absorbuje i odprowadza wodę, dzięki czemu skóra dziecka oddycha i pozostaje zawsze sucha.  

Otulacze Lodger są dostępne w 2 rozmiarach – 120x120 cm oraz 70x70 cm, dzięki czemu są multiunkcyjne i sprawdzają się na wiele różnych sposobów – jako otulacz, kocyk, prześcieradło, podkładka do przewijania czy też pieluszka na ramię podczas odbijania dziecka. Dzięki wysokiej chłonności, otulacz Lodger możemy również wykorzystać jako ręcznik, dużym otulaczem możemy się też wygodnie osłonić podczas karmienia dziecka. Otulacz narzucony na budkę wózka, czy fotelika ochroni dziecko podczas spaceru przed wiatrem czy słońcem. Lodger stworzył nawet specjalne kolorowe klipsy, które pomagają przymocować materiał do budki. 



No i na koniec dobra wiadomość dla tych , dla których ważna jest estetyka. Lodger tworząc kolekcje kolorystyczne swoich produktów zawsze korzysta z tak zwanych „trend book’ów“, czyli biblii wskazującej jakie kolory i wzory bedą modne w danym sezonie. Dlatego otulacze i inne produkty Lodger oprócz bazowej kolekcji kolorów mają również kolorystyczne linie sezonowe. Możecie zawsze wybierać i zestawiać ze

sobą otulacze jednokolorowe oraz we wzorki. Do wyboru do koloru, co kto lubi. Dla mnie jednak zawsze najważniejsza pozostaje jakość materiałów, z którymi styka się skóra dziecka, gdyż to przekłada się bezpośrednio na zdrowie i bezpieczeństwo. A w tym zakresie Lodger stoi zawsze na najwyższym podium. 

W kolejnych artykułach podzielę się z Wami informacjami na temat zestawu ubranek dla niemowląt oraz bielizny i ubrań ułatwiających karmienie piersią...







AUTOR: Ewelina Gawlik – mama Nadii, projektantka wnętrz i specjalista w dziedzinie marketingu.

Jako właścicielka Muppetshop, znanego i lubianego butiku z tzw. „lifestyle’m rodzinnym“, od lat wyznacza trendy na rynku dziecięcym, tworzy i wprowadza na rynek innowacyjne produkty dla rodziców i dzieci oraz kompleksowo doradza rodzicom oczekującym dziecka w wyborze wyprawki.

Bliska jest jej teoria Marii Montessori, wierzy, że kompetentne i szczęśliwe dziecko wyrasta na szczęśliwego dorosłego człowieka.

Kocha podróże, design i dobrą kuchnię. Na łamach Maybe Baby dzieli się z czytelnikami informacjami o ciekawych i przydatnych produktach dla dzieci oraz projektowaniu wnętrz dla dzieci.








Miniaturka postu

Gadżety mamy ;)

Dostaje od Was mnóstwo próśb o przesłanie linków do ostatniego odcinka na You Tube „Gadżety mamy”. Zapraszam Was do zapoznania się jeszcze raz z prezentowanymi przeze mnie rzeczami :) 

1. Pokrowiec na fotelik samochodowy Dawn- Lodger 


To bez wątpienia tzw. „must have” każdej mamuśki. Na pewno szybko docenisz zalety pokrowca :) Obecnie jest dostępny w pięciu kolorach. Bardzo szybko się go zakłada, ściąga oraz bez problemu pierze w pralce w temperaturze 30 stopni. Naprawdę warto jest zainwestować w takie pokrowce już na etapie kompletowania wyprawki. Łatwiej jest wyprać ochraniacz, niż „rozbierać fotelik do rosołu” po wpadce. Wszystkie przecież wiemy, że różnych przygód- czeka nas co nie miara ;)

Pokrowiec jest uniwersalny i pasuje do każdego fotelika samochodowego zarówno z 3, jak i 5-cio punktowymi pasami. Idealnie dopasowuje się do elementów konstrukcyjnych. Kolejną zaletą pokrowca jest jego dwustronność. Jedna strona została wykonana z miękkiego polaru, druga strona- z miękkiej bawełny, która jest materiałem absorbującym wilgoć. Dodatkowo chłodzi, co sprawia, że warto używać go podczas ciepłych, letnich dni.

https://muppetshop.eu/product-pol-5508-Pokrowiec-na-fotelik-samochodowy-Dawn.html


2. Gryzaki Oli & Carol- czyli zdrowe nawyki od pierwszych miesięcy życia!


O kauczukowych gryzakach Oli and Carol, a dokładniej kolekcji Fruit & Veggies (warzywa i owoce) pisałam już we wcześniejszym poście. Masz do wyboru: liść jarmużu, banan, arbuz, marchewkę, brokuł i awokado :) To wyjątkowa rodzina najzdrowszych, najsmaczniejszych warzyw i owoców stworzona po to, aby już od pierwszych miesięcy życia wpajać dzieciom miłość do tych zdrowych darów natury, jednocześnie dając im radość zabawy i wspierając prawidłowy rozwój. 

Wszystkie produkty marki Oli and Carol posiadają 6 cech, które decydują o ich wyjątkowości:    

*  Wykonane w 100% z naturalnej gumy z drzewa kauczukowego Hevea. Są miękkie i elastyczne, łatwo je chwycić i ścisnąć małymi rączkami, idealnie sprawdzają się jako gryzaki. Kauczuk jest wprost idealny dla niemowlęcych dziąseł!     

* Zabawki Oli and Carol są ręcznie malowane certyfikowanymi barwnikami spożywczymi, nie są sztuczne ani plastikowe. Dziecko może je gryźć zupełnie bezpiecznie.

* Zabawki Oli and Carol ulegają biodegradacji i są przyjazne środowisku.       

* Nietoksyczne - nie zawierają PVC (polichlorku winylu), BPA (bisfenolu), ftalanu ani nitrozaminy. Są wyjątkowo higieniczne i nie zbiera się w nich pleśń. W produktach Oli and Carol nie ma żadnych otworów, dzięki czemu nie są siedliskiem bakterii.     

* Opatrzone certyfikatem jakości – w pełni bezpieczne dla dzieci. Posiadają certyfikat dla nietoksycznych i przyjaznych środowisku zabawek przyznawany przez Bureau Veritas.       

* Każda zakupiona zabawka Oli and Carol wspiera edukację hinduskich dzieci.

https://muppetshop.eu/search.php?text=carol


3. Koszulki do karmienia- ulga dla Twojej skóry.

Koniecznie zadbaj o wygodną garderobę podczas ciąży i po urodzeniu dziecka. Jeżeli zdecydujesz się na karmienie piersią, powinnaś szczególną uwagę zwrócić na koszulki do karmienia. Nawał pokarmu to dla większości kobiet, ciężki czas. Wszystko swędzi, drapie, przeszkadza, a Twoje piersi staną się bardzo wrażliwe na wszelkiego rodzaju materiały. 


Eimear Varian-Barry @eimearvarianbarry for Francis & Henry / fot. Christy Leigh @christyleighphoto


Wybierając koszulkę zwróć uwagę na: 

* materiał- powinna być wykonana z wysokogatunkowego materiału: bambus, bawełna organiczna, bawełna hydrofilowa. Istnieje na rynku wiele firm oferujących np. antyalergiczne koszulki do karmienia z właściwościami antygrzybicznymi, które świetnie chłoną wilgoć.

* praktyczność- czyli najlepiej jakby osłaniały pierś podczas karmienia, tak abyś mogła czuć się swobodnie, kiedy przyjdzie Ci karmić przy osobach trzecich. Nie baw się także w zatrzaski i guziki… Zupełnie Ci to nie potrzebne. 

* wygodę- Sprawdź przed zakupem metkę oraz przyłóż koszulkę do najbardziej wrażliwego miejsca na Twoim ciele ( ja tak zawsze sprawdzam, czy przypadkiem materiał nie jest „drapiący"). Koszulka powinna być naprawdę komfortowa i przede wszystkim dopasowana do Twoich potrzeb. Pamiętaj, że termin „wygodna”, nie musi od razu oznaczać, że wyglądem będzie przypominać „ wór na ziemniaki. 

Mam dla Ciebie dwie propozycje. 

1. Koszulka do karmienia Hug Gallery- https://muppetshop.eu/search.php?text=hug+gallery

Wykonana z wysokogatunkowego materiału o właściwościach antyalergicznych. Jej niewątpliwą zaletą jest fakt, że jest bardzo wygodna i osłania pierś podczas karmienia.

Cena: 229 zł.




2. Francis and Henry. - https://www.francisandhenry.com

Przyznam szczerze, że zaintrygowała mnie cena koszulki, która jak na polskie warunki jest dosyć wysoka. Ola Żebrowska, postanowiła stworzyć markę, której dystrybucja skierowana jest na cały świat. Wtedy kiedy polski rynek, zalewały produkty z zagranicy niczym fala tsunami, Ola spokojnie, po cichutku- realizowała swoje plany na biznes, kierując swoją działalność w zupełnie inną stronę. To niewątpliwie był strzał w dziesiątkę! 

Strona oferująca zakup ubrań dla mam oraz niemowląt jest w języku angielskim; prosta, ale jednocześnie płynie z niej niesamowita świeżość oraz ciepło. Możemy tam znaleźć pozytywne opinie o produktach, znanych światowych blogerek, takich jak: Eimear Varian- Barry, Gemma Marin czy Michelle Alan. 

Prawda jest taka, że jak już raz ubrałam koszulkę Fraincis and Henry to piorę ją tak, aby na wieczór znów móc się w niej położyć spać. Nie wiem gdzie Ola znalazła ten materiał, jednak jest boski… Czuje się tak jakbym miała na sobie najwyższej jakości jedwab, a nie 95% bambus z dodatkiem 5% elastanu. Z chęcią dokupiłam resztę oferowanego na stronie asortymentu. Mimo wysokiej ceny, warto zainwestować w tę część garderoby Francis and Henry. Ubrania są proste, nieprzesadzone i co najważniejsze wygląda się w nich naprawdę kobieco, co jest niezwykłą rzadkością w świecie ciążowych i „połogowych” ciuchów. 

Taki „maternity set” może okazać się świetnym prezentem np. na Baby Shower. 


4. Ubranka dziecięce- stawiaj na wysokogatunkowe materiały oraz praktyczność!

O tym jak ważna jest świadomość ubierania naszego dziecka w wysokogatunkowe i naturalne materiały, szerzej opisze w kolejnym poście Ewelina Gawlik- współwłaścicielka sklepu Muppetshop, osoba która od lat wyznacza trendy na rynku dziecięcym. 

Dzisiaj chciałabym się przede wszystkim skupić na praktyczności. Dlaczego? A no dlatego, żebyście nie popełnili tego błędu, który ja sama poczyniłam dwukrotnie ;P

Oczywiście wiem, że kusi Cię żeby kupić: słodkie, małe sukieneczki, buciki lakierki i jeansowy komplet w rozmiarze 62 cm. Tylko pomyśl, czy faktycznie będziesz w nie ubierać swoje dziecko? Jak tak; to ile razy? Myślisz, że w takich strojnych ubrankach będzie wygodnie Twojej 3-miesięcznej dzidzi? Raczej nie bardzo, nie wspominając już o tym, że małe dzieci nie znoszą się ubierać i rozbierać, więc Ty też nieźle się namęczysz i nadenerwujesz podczas tego skomplikowanego „rytuału”. Nie utrudniaj życia sobie i temu małemu brzdącowi, który i tak musi przyzwyczaić się do funkcjonowania w zupełnie nowym środowisku. Kup jedną, góra dwie rzeczy na tzw „wyjścia” czy „imprezy rodzinne” jak zależy Ci na pokazaniu światu swojego royal baby. Zapomnij o reszcie strojnych i skomplikowanych ubrań, na które szkoda po prostu Twoich pieniędzy. Uwierz Cioci Edytce, która sama nakupowała rzeczy, których poźniej nie używała. 

To co ważne dla dziecka, ale i dla Ciebie, to unikaj tzw. „napów" i guzików zapinanych na plecach. Dość że są niepraktyczne dla niemowlaka, to dodatkowo mogą mu wyrządzić krzywdę. Wszyscy wiemy, że nasze pociechy większość czasu spędzają właśnie na plecach, po co im fundować dodatkową niewygodę w postaci leżenia na wystających guzikach…

Warto jest zainwestować w pajacyki z gotowymi już „łapkami”, na kryty zamek- (taki który nie szkodzi dziecku) lub po prostu ściągane na sznurek kombinezony do spania. Docenisz te rozwiązania szczególnie podczas nocnych pobudek :) 



5. Pas Cocobelt- Ulżyj sobie :) 

Zawsze uważałam, że do wszystkich fotelików samochodowych powinni dodawać mężczyznę do noszenia gratis :) Przez ostatnie lata, kiedy rodziłam dzieci próbowałam przyjmować różne pozy z fotelikiem, aby chociaż trochę odciążyć mój kręgosłup. Na pewno znasz to uczucie, jak po kilku minutach dosłownie ręka Ci „więdnie”. Tym razem, odkryłam pas Cocobelt. 

To prosty, wygodny i innowacyjny, szeroki pas, dzięki któremu przenoszenie dziecka w foteliku samochodowym będzie bezpieczniejsze i dużo łatwiejsze. Oczywiście nie licz na cuda, ale na pewno takie „wspomaganie”, ułatwi Ci nieco przenoszenie dziecka w foteliku. 


Zaletą pasa na ramie jest fakt, że jest dosyć szeroki i posiada antypoślizgową wkładkę, dzięki której nie zsuwa się z ramienia. Jest regulowany, dzięki czemu mogą go używać osoby o różnym wzroście,          na przykład na jednym ze zdjęć pozuje moja Amelka :) Dodatkowo posiada pasy z rzepem zakładane na rączkę fotelika, umożliwiające noszenie zarówno na lewym, jak i prawym ramieniu. Klamra gwarantuje proste zapięcie i odpięcie pasa.

Cocobelt nadaje się do każdego typu fotelika samochodowego i przeznaczony jest do użytkowania jedynie z dziecięcymi fotelikami samochodowymi z grupy 0+, dla niemowląt do 12 miesiąca życia i wadze do 13 kg






https://muppetshop.eu/product-pol-10992-Pas-do-noszenia-fotelikow-Cocobelt-Mietowy.html?text=cocobelt


Foto: 
1. Edyta Pazura
2. Eimear Varian-Barry @eimearvarianbarry for Francis & Henry / fot. Christy Leigh @christyleighphoto

Miniaturka postu

I Ty też możesz zostać neurobiologiem!- Książka dla dzieci profesora Jerzego Vetulaniego!

Wczoraj spędziłam jakieś dwie godziny w księgarni, żeby wybrać dla Waszych pociech pozycję naprawdę godną polecenia. W końcu trafiłam na książkę pt: "Sen Alicji - czyli jak działa mózg." Urzekła mnie swoją prostotą, a jednocześnie wielobarwnością. Zawiera w sobie wszystko o czym powinno wiedzieć Twoje dziecko na temat swojego organizmu. Główna bohaterka- Alicja, dzięki sennym marzeniom przemierza trudy codzienności, gdzie główną rolę odrywa jej organizm oraz narządy wewnętrzne. Dziewczynka rozmawia z mózgiem, płucami i sercem; dowiaduje się co nieco o rodzajach pamięci, genach, a nawet śmierci.

Muszę przyznać, że to pozycja dosyć zaawansowana. Lepiej przeczytać ją samemu, zanim zaczniemy czytać z naszym dzieckiem. Książka jest mocno naukowa, więc przygotujcie się na to, że będziecie musieli wiele rzeczy wyjaśniać "po drodze". Z drugiej jednak strony, nam rodzicom powinno zależeć, aby dzieci poznawały świat i poszerzały swoją wiedzę. Taka nasza rola: tłumaczyć, tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć...  

Gorąco polecam "Sen Alicji - czyli jak działa mózg". Nie przesadzaj jednak zbytnio i nie proś swojego dziecka, aby przeczytało lekturę jednym tchem. Usiądź wygodnie w fotelu, zaproś swoją pociechę i poświęć jej to co masz najcenniejsze -  swój czas oraz uwagę. 


Miniaturka postu

Na wiosenne spacery- rożek Lodger.

O rożku Lodger, wspominałam  w ostatnim odcinku na moim kanału You Tube Maybe Baby- „Gadżety taty”


Szczerze przyznam, że jestem fanką tej marki. Cechują ją wysokogatunkowe materiały oraz praktyczność. Co do samego rożka, to świetne rozwiązanie dla Waszych pociech o tej porze roku. Wiosenne spacery cechuje zmienność pogody,a ten otulacz i kocyk w jednym na pewno sprawdzi się w wózku czy foteliku samochodowym. Posiada otwory które pasują do wszystkich wózków z 3-lub 5- punktowymi pasami. Zalety tego rożka na pewno docenią tatusiowe, którzy zbytnio nie garną się do ubierania dzieci w skomplikowane kombinezony czy kurtki :)


Kocyka można używać do 12 miesiąca życia dziecka, więc nie jest to zakup krótkotrwały. Oprócz wyżej wymienionej funkcjonalności, Lodger Wrapper Original Botanimal, wygląda przy tym naprawdę uroczo. Ma kapturek z uszami oraz ogonek z tyłu, co jest niezwykle…słodkie :) Powyższe aplikacje nie przeszkadzają maluchowi i nie obniżają przy tym jego komfortu. 


Rożek Lodger możesz kupić m.in. w sklepie https://muppetshop.eu/product-pol-13113-Rozek-Lodger-Wrapper-Original-Botanimal-Ocean.html











Miniaturka postu

Naucz swoje dziecko zdrowych nawyków!

        Wraz z upływem czasu, świadome macierzyństwo, to najlepsze co mogłam dostać od życia.

        Moja córka ma już 9 lat i szczerze? Wiele błędów już za mną, ale i czasy były inne, możliwości dużo mniejsze. Po tych prawie 10 latach, moje podejście do wychowania dzieci- stało się bardziej „montessoriańskie”.Teraz zamiast plastikowych, grających głośno zabawek, zaopatruje się w gryzaki w kształcie warzyw i książeczki z prostymi obrazkami. Moim starszym dzieciom proponuje igłę z nitką oraz koraliki.  Staram się uczyć ich spokoju i opanowania.

        Moją dzisiejszą propozycją są kauczukowe gryzaki Oli and Carol, a dokładniej kolekcja Fruit & Veggies (warzywa i owoce). Masz do wyboru: liść jarmużu, banan, arbuz, marchewkę, brokuł i awokado :) To wyjątkowa rodzina najzdrowszych, najsmaczniejszych warzyw i owoców stworzona po to, aby już od pierwszych miesięcy życia wpajać dzieciom miłość do tych zdrowych darów natury, jednocześnie dając im radość zabawy i wspierając prawidłowy rozwój.

        Wszystkie produkty marki Oli and Carol posiadają 6 cech, które decydują o ich wyjątkowości:    

  • wykonane w 100% z naturalnej gumy z drzewa kauczukowego Hevea. Są miękkie i elastyczne, łatwo je chwycić i ścisnąć małymi rączkami, idealnie sprawdzają się jako gryzaki. Kauczuk jest wprost idealny dla niemowlęcych dziąseł!
  • Zabawki Oli and Carol są ręcznie malowane certyfikowanymi barwnikami spożywczymi, nie są sztuczne ani plastikowe. Dziecko może je gryźć zupełnie bezpiecznie.
  • Zabawki Oli and Carol ulegają biodegradacji i są przyjazne środowisku.  
  • Nietoksyczne - nie zawierają PVC (polichlorku winylu), BPA (bisfenolu), ftalanu ani nitrozaminy. Są wyjątkowo higieniczne i nie zbiera się w nich pleśń. W produktach Oli and Carol nie ma żadnych otworów, dzięki czemu nie są siedliskiem bakterii.
  • Opatrzone certyfikatem jakości – w pełni bezpieczne dla dzieci. Posiadają certyfikat dla nietoksycznych i przyjaznych środowisku zabawek przyznawany przez Bureau Veritas. 
  • Każda zakupiona zabawka Oli and Carol wspiera edukację hinduskich dzieci.

    Gryzaki Oli and Carol możesz znaleźć na stronie www.muppetchop.eu